- Ja tam bym go zostawił... - Mruknąłem zerkając kątem oka na dzikie zwierze, które mając większą masę użyłoby mnie zapewne jako wykałaczki. Niedźwiedziami kierują tylko niskie pobudki emocji, podobnie jak psami, które niestety, ale nie dorównują swą inteligencją dwunożnym istotom. Cóż, ewolucja poskąpiła nam kciuków i dużego rozumu, ale my umiemy szanować jeszcze przyrodę i nie wyniszczamy jej na każdym kroku. Jeszcze raz spojrzałem na malca po czym oblizałem dolną wargę jakbym chciał ją za chwilę przygryźć. - A jak jego matka przyjdzie? Zrobi taki hałas, że Cirilla z drugiego końca sfory przyleci. - Dopowiedziałem, bo najchętniej pozbawił bym tej istoty życia by wszystko poszło w zapomnienie. Wiedziałem jednak, że napotkam się na sprzeciw Katariny.
- Musimy znaleźć jego matkę, czy to Ci się podoba czy nie. - Bąknęła po czym spojrzała się na niedźwiadka, który właśnie przysiadł na trawie patrząc się swoimi czarnymi ślepiami raz to na mnie, a raz na Katarinę, która w jego oczach była teraz sprzymierzeńcem.
- Musimy? M u s i m y? - Powtórzyłem z niedowierzaniem, bo szczerze mówiąc miałem lepsze zajęcia, niż szukanie własnego wroga, a na dodatek pomaganie mu.
- Tak. - Potwierdziła dość ostro wilkopodobna, a ja z racji, że jestem dżentelmenem ruszyłem za nią. Przejąłem od niej niedźwiadka, który wydawał się być cięższy niż sam wyglądał. Jednak jakoś wytrwałem i starałem się nadążać za brnącą wciąż przed siebie Katariną. Nagle malec zerwał się prawie nie wyrywając mi zębów. Zaczął biec przed siebie, a my oczywiście za nim, a bynajmniej suczka, bo ja celowo zostałem z tyłu. Przyspieszyłem dopiero wtedy gdy usłyszałem ryk dorosłego osobnika, który był nieopodal.
- Katarina! - Krzyknąłem przerażony. Ta sytuacja znów mogła się powtórzyć... Od czasu gdy jedna z tych bestii zabiła mi przyjaciela zmieniłem swoje nastawienie do innych. Nadal czuję w pysku żelazny posmak krwi niedźwiedzia na, którym dokonałem odwetu. Nie są to tylko anse... Jest to czyta nienawiść. Wbiegłem na jedną z polan, a tam od razu ukazała mi się czarna suczka, a przed nią ogromny niedźwiedź stojący na dwóch łapach by stać się jeszcze większym. Za nim stał malec, który wydawał z siebie ciche porykiwanie. - Uciekaj! - Krzyknąłem w stronę wilkopodobnej, ale ta zignorowała mnie i wciąż stała w jednym miejscu. Zacząłem biec w jej kierunku, ale w czasie biegu zdążyłem się przekonać, że zwierze nie jest do niej wrogo nastawione. Pewnie była to matka... Je i tak wszedłem przed Katarinę i zacząłem ujadać w stronę zwierza by jak najszybciej się oddalił chociaż dla niego byłem ledwie robalem, którego można zdeptać. Jednak gdy obnażyłem kły bestia wraz z swoim potomkiem zaczęła odchodzić. Katarina spojrzała się na mnie z wyrzutem od razu gdy niedźwiedzie zniknęły.
- Szybko poszło... - Mruknąłem od niechcenia.
Katarina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz