niedziela, 29 listopada 2015

Od Cirilli C.D Thunder'a

Niepewnie otworzyłam swe powieki, które znów upadłyby gdyby nie widok małego szczeniaka, szturchającego mnie swą małą łapkę, która w pewnym momencie skamieniała widząc moją gniewną reakcję.
- Cirilla... Ja nie mogę spać. - Wyjąkał malec, a jego niebieskie oczy zabłyszczały sprawiając wrażenie szklanych i bliskich od wylania łez. Abbas, bo tak zwał się szczeniak, wdrapał się z trudem na krzesło obok po czym naśladując mnie oparł swój mały łepek o stół nie spuszczając ze mnie wymownego spojrzenia jakim charakteryzował się mój brat, a jego ojciec. Nie zdążył dokładnie poznać swego ojca i matki, którzy zginęli na moich oczach dzięki czemu mogę dokładnie opisać ich zgon... Bardzo mi żal malucha... - Opowiedz mi jeszcze trochę o tacie, proszę. - Dodał już pewniej, a ja zaśmiałam się cicho chociaż również byłam bliska od płaczu.
- Był on dzielny - Zaczęłam z zapałem by powstrzymać drganie warg, którym chciał towarzyszyć szloch. - Często chodził uśmiechnięty i nauczył mnie wielu rzeczy, chociaż nie lubił się chwalić, a jego skromność podziwiali wszyscy jego rówieśnicy. Kochał twoją mamę najmocniej na świecie, tak samo jak ciebie i codziennie mi powtarzał, że jesteś jego największym skarbem. Teraz... Cóż, jest gdzieś z twoją mamusią w lepszym świecie. Już nie cierpi, lecz się śmieje i patrzy na ciebie z góry pilnując by nie stała Ci się żadna krzywda. - Na koniec uśmiechnęłam się, a po policzku spłynęła mi ciepła łza, która od razu została otarta przez Abbasa. Okazał się on silniejszy ode mnie, chociaż ostatnie słowa szczerze go wzruszyły, starał się zachowywać powagę. Tak jak Liberation.
- A czy go kiedyś spotkam? - Spytał chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie, bo zadawał mi je codziennie.
- Oczywiście, ale masz jeszcze na to czas. Spotkasz go w odpowiednim czasie. - Spoważniałam gładząc przy tym łepek swego bratanka. - Teraz idź już spać. Jest już zapewne późno, a ja muszę coś jeszcze załatwić. - Dodałam rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Ice po, który mnie było już śladu. Abbas z lekkim rozczarowaniem zeskoczył posłusznie z krzesła i jak gdyby nigdy nic popędził schodami na górę. Uroczy malec, pomyślałam od razy gdy zniknąć chociaż teraz sama musiałam zmierzyć się ze smutkiem jaki mnie trawił.
- Och, Liberation... - Westchnęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że te słowa nie mają większego sensu. - Gdybyś mógł być tu z nami... - Dodałam po czym zeszłam ostrożnie z krzesła kierując się ku regałowi. Jedynym źródłem światła był księżyc i mała świeca, którą zapewne zapalił Ice gdy czytał, bo powoli przepalał się knot. Szybko sięgnęłam po diariusz swego brata, którego jednak nie mogłam dotykać za jego życia. Teraz jednak coś kusiło mnie bym to zrobiła łamiąc ustalone zasady. Otworzyłam pamiętnik na pierwszej stronie badając wzrokiem każdy, pożółkły fragment kartki. Obszerne pismo brata było trudne do odczytania, ale ja i tak sobie z tym poradziłam. Nie czytałam jednak wszystkiego tylko sięgnęłam do końca, który najbardziej mnie interesował. Zaczęłam więc czytać szeptem, ponieważ bałam się, że ktoś może mnie usłyszeć:

Umrę. Tak. To już pewne. Zapisuję ostatnią stronę, która zakończy mój żywot i mą udrękę na ziemi bym mógł wstąpić... hmm... Ojciec i matka nazywają to ,,Rajem", ale ja nie jestem pewien czy dane będzie mi rozkoszować się brzmieniem tego słowa. Nie jestem przykładem prawdziwego wojownika, ponieważ dałem złapać siebie, rodzinę i ukochaną, która teraz płacze w kącie pocieszana przez moją matkę, która nawet w obliczu śmierci stara się zachować powagę. Reszta próbuje zasnąć i patrzy się na mnie ze zdumieniem, ponieważ ja jako jedyny zachowuję spokój i nie przeraża mnie to, że w każdej chwili mogę stracić życie. Tak przynajmniej wyglądam. W środku strasznie się boję... Wiem, że będzie boleć i wiem, że kat wykona wyrok tak bym mógł cierpieć jak najdłużej. Proszę tylko w duchu o to bym nie musiał patrzeć na swą rodzinę, bo nawet gdy teraz na nią zerkam chce mi się płakać i użalać się nad własnym życiem wraz z nimi. Mój jedyny syn zapewne nigdy nie pozna swej prawdziwej rodziny, bo każdego z nas czeka ten sam los. Mały Abbas leży teraz na ciepłym posłaniu otoczony opiekunkami w zamku mego ojca, nikt nie jest świadom tragedii jaka przydarzy się nam jutro. Zginę ja, zginie ojciec, zginie matka, zginą bracie, zginie siostra... Musi przydarzyć się cud żebyśmy tego uniknęli. Jeśli to czytasz, przypadkowy czytelniku, wiedz, że masz przed sobą me ostatnie słowa i mą ostatnią wolę...
Późnym wieczorem odwiedził nas wilczy strażnik. Mówił coś o upadku naszej sfory i śmierci jej członków, ale ja nie jestem w stanie w to uwierzyć i sobie to wyobrazić. Czuję, że mój syn wciąż żyje... Śpi mój słodki biedaczek, mój najpiękniejszy aniołek, którego tak chciałbym teraz przytulić i wyszeptać do małego uszka słowa otuchy. Podobnie jak memu rodzeństwu, które wygląda na poważnie przerażone. Moja matka zdołała uspokoić Lirę, która leży teraz przy mnie i śpi wypoczywając przed jutrzejszym dniem sądu. Ja również udam się na spoczynek. Żegnam Cię na zawsze, mój drogi diariuszu i mam nadzieję, że w przyszłości przemówisz do wielu młodych serc.

Liberation Riannon


Nie wytrzymałam i rozpłakałam się znów widząc przed oczyma ostatni uśmiech swego brata, który mimo wielkiego cierpienia zdobył się na tak ciepły gest. Łkałam cicho w diariusz nieświadomie mocząc jego kartki. Nie chciałam tego czytać nigdy więcej! Chciałam spalić ten przeklęty zeszyt! Zmieść go z powierzchni ziemi! Bałam się, że w przyszłości dobierze się do niego Abbas, a jego młode serce od razu wypełni zemsta. Me przemyślenia i szloch przerwał cichy, a zarazem łagodny głos samca:
- Wszystko dobrze? - Spytał nagle Ice, a ja nie chciałam by widział mnie w takim stanie otarłam szybko łzy i pociągnęłam z dwa razy nosem zamykając gwałtownie diariusz.
- Piękna książka. - Rzuciłam dość oschle odpychając pamiętnik na róg stołu by mój towarzysz nie mógł go dosięgnąć i poznać powodu moich łez.
- Płakałaś... - Stwierdził szybko, a ja poczułam jak wali mi serce.
- Wcale nie! Po prostu jestem zmęczona, a Ci nic do tego. - Fuknęłam chociaż mój głos wciąż drżał odbierając mi wiarygodność, której tak pragnęłam. Już po chwili po schodach zbiegł Abbas, który pewnie podsłuchiwał nasz dialog i podbiegł do mnie z bladym uśmiechem mierząc wzrokiem Ice.

Ice? Wena, wena OuO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz