poniedziałek, 30 listopada 2015

Od Thunder'a CD Cirilles

Westchnąłem i usiadłem na krześle.Spojrzałem na zeszyt w rogu stołu ale nie zamierzałem czytać jego zawartości.Położyłem łeb na stole i spojrzałem na podłogę.Podniosłem na chwile wzrok na Cirilles która wpatrywała się na książkę oblaną łzami.Mnie do tej pory boli przeszłość ale czasami może to i nawet dobrze.Gdybym zapomniał o Syi i Albie pewnie bym popełnił samobójstwo.Były to jedyne tak dobre dla mnie istoty.Były ze mną zawsze.Albę znałem tylko ze zdjęć ale widziałem ją raz w życiu.Uciekała przed gangiem psów.Potem prawdopodobnie zginęła bo następnego dnia leżało tam tylko rozszarpane ciało.
Sya zaś zamieszkała gdzieś w armii.Też nie pożyła długo bo podczas jednej z misji spadła na nią bomba doszczętnie ją miażdżąc.Valianta, przynajmniej tak słyszałem, zabiła kuzynka.No i właściwie tak straciłem wszystkie bliskie mi osoby.Podniosłem się tak jakby napełniony nową siłą do życia i spojrzałem na Ciri.
Pysk miała wetknięty pomiędzy łapy i coś do siebie mówiła.
-Przeszłość zawsze boli, ale to ona daje chęć do dalszego życia.-właściwie to nawet mnie wiedziałem co powiedziałem ale przynajmniej Cirilles zaczęła dawać znaki że żyje.
-Nie wiem o co ci chodzi ale może już stąd chodźmy-Cirilles wstała i wyszła.Za nią podążał szczeniak.
Też powoli zacząłem się zbierać ale coś mi się przypomniało.Pobiegłem tak szybko jak mogłem do swojej komnaty.Ze starej torby wyciągnąłem album.Leżały w nim moje najcenniejsze zdjęcia.
Między innymi rodziny.Wziąłem kilka w pysk i skoczyłem przez okno na dach.Ostrożnie zsunąłem się na rynnę po której zjechałem na dół.Wbiegłem do zamku i spojrzałem przed siebię.Ciri nie było.
Pewnie jest w korytarzu.Gdy znalazłem już suczkę siedziała i coś pisała.Niestety, zanim zdążyłem zahamować zdjęcia mi wyleciały a ja wjechałem pod stół z niemałym hukiem.
Gdy wygramoliłem się spod mebla Cirilles przyglądała mi się tajemniczo.
-Chciałbym ci coś pokazać.-położyłem przed suczką zdjęcia.Byli na nich między innymi Sya, Alba, Valiant ,rodzice, dziadkowie i ja. Suczka przeleciała wzrokiem po zdjęciach i spojrzała na mnie zagadkowo.
-Tu jestem ja i moje dwie siostry -Sya i Alba a tu mój przyjaciel Valiant.-po chwili zdjęcia te schowałem do torby.
-A na tych jest kto?-Cirilles wskazała łapą na resztę zdjęć.
-Dziadkowie i rodzice. A teraz choć-Złapałem suczkę za łapę i zaciągnąłem do mojej komnaty.
Zdjęcia mojego rodzeństwa i kolegi schowałem w skrzyneczce z napisem "Serce" a pozostałe wrzuciłem do ognia.
-Co ty robisz!?-suczka krzyknęła próbując mnie zatrzymać.
-Tych których kocham mam w sercu a resztę mogę spalić-zaśmiałem się i podszedłem do suczki.


<Cynamon ? OuO>


niedziela, 29 listopada 2015

Od Cirilli C.D Thunder'a

Niepewnie otworzyłam swe powieki, które znów upadłyby gdyby nie widok małego szczeniaka, szturchającego mnie swą małą łapkę, która w pewnym momencie skamieniała widząc moją gniewną reakcję.
- Cirilla... Ja nie mogę spać. - Wyjąkał malec, a jego niebieskie oczy zabłyszczały sprawiając wrażenie szklanych i bliskich od wylania łez. Abbas, bo tak zwał się szczeniak, wdrapał się z trudem na krzesło obok po czym naśladując mnie oparł swój mały łepek o stół nie spuszczając ze mnie wymownego spojrzenia jakim charakteryzował się mój brat, a jego ojciec. Nie zdążył dokładnie poznać swego ojca i matki, którzy zginęli na moich oczach dzięki czemu mogę dokładnie opisać ich zgon... Bardzo mi żal malucha... - Opowiedz mi jeszcze trochę o tacie, proszę. - Dodał już pewniej, a ja zaśmiałam się cicho chociaż również byłam bliska od płaczu.
- Był on dzielny - Zaczęłam z zapałem by powstrzymać drganie warg, którym chciał towarzyszyć szloch. - Często chodził uśmiechnięty i nauczył mnie wielu rzeczy, chociaż nie lubił się chwalić, a jego skromność podziwiali wszyscy jego rówieśnicy. Kochał twoją mamę najmocniej na świecie, tak samo jak ciebie i codziennie mi powtarzał, że jesteś jego największym skarbem. Teraz... Cóż, jest gdzieś z twoją mamusią w lepszym świecie. Już nie cierpi, lecz się śmieje i patrzy na ciebie z góry pilnując by nie stała Ci się żadna krzywda. - Na koniec uśmiechnęłam się, a po policzku spłynęła mi ciepła łza, która od razu została otarta przez Abbasa. Okazał się on silniejszy ode mnie, chociaż ostatnie słowa szczerze go wzruszyły, starał się zachowywać powagę. Tak jak Liberation.
- A czy go kiedyś spotkam? - Spytał chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie, bo zadawał mi je codziennie.
- Oczywiście, ale masz jeszcze na to czas. Spotkasz go w odpowiednim czasie. - Spoważniałam gładząc przy tym łepek swego bratanka. - Teraz idź już spać. Jest już zapewne późno, a ja muszę coś jeszcze załatwić. - Dodałam rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Ice po, który mnie było już śladu. Abbas z lekkim rozczarowaniem zeskoczył posłusznie z krzesła i jak gdyby nigdy nic popędził schodami na górę. Uroczy malec, pomyślałam od razy gdy zniknąć chociaż teraz sama musiałam zmierzyć się ze smutkiem jaki mnie trawił.
- Och, Liberation... - Westchnęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że te słowa nie mają większego sensu. - Gdybyś mógł być tu z nami... - Dodałam po czym zeszłam ostrożnie z krzesła kierując się ku regałowi. Jedynym źródłem światła był księżyc i mała świeca, którą zapewne zapalił Ice gdy czytał, bo powoli przepalał się knot. Szybko sięgnęłam po diariusz swego brata, którego jednak nie mogłam dotykać za jego życia. Teraz jednak coś kusiło mnie bym to zrobiła łamiąc ustalone zasady. Otworzyłam pamiętnik na pierwszej stronie badając wzrokiem każdy, pożółkły fragment kartki. Obszerne pismo brata było trudne do odczytania, ale ja i tak sobie z tym poradziłam. Nie czytałam jednak wszystkiego tylko sięgnęłam do końca, który najbardziej mnie interesował. Zaczęłam więc czytać szeptem, ponieważ bałam się, że ktoś może mnie usłyszeć:

Umrę. Tak. To już pewne. Zapisuję ostatnią stronę, która zakończy mój żywot i mą udrękę na ziemi bym mógł wstąpić... hmm... Ojciec i matka nazywają to ,,Rajem", ale ja nie jestem pewien czy dane będzie mi rozkoszować się brzmieniem tego słowa. Nie jestem przykładem prawdziwego wojownika, ponieważ dałem złapać siebie, rodzinę i ukochaną, która teraz płacze w kącie pocieszana przez moją matkę, która nawet w obliczu śmierci stara się zachować powagę. Reszta próbuje zasnąć i patrzy się na mnie ze zdumieniem, ponieważ ja jako jedyny zachowuję spokój i nie przeraża mnie to, że w każdej chwili mogę stracić życie. Tak przynajmniej wyglądam. W środku strasznie się boję... Wiem, że będzie boleć i wiem, że kat wykona wyrok tak bym mógł cierpieć jak najdłużej. Proszę tylko w duchu o to bym nie musiał patrzeć na swą rodzinę, bo nawet gdy teraz na nią zerkam chce mi się płakać i użalać się nad własnym życiem wraz z nimi. Mój jedyny syn zapewne nigdy nie pozna swej prawdziwej rodziny, bo każdego z nas czeka ten sam los. Mały Abbas leży teraz na ciepłym posłaniu otoczony opiekunkami w zamku mego ojca, nikt nie jest świadom tragedii jaka przydarzy się nam jutro. Zginę ja, zginie ojciec, zginie matka, zginą bracie, zginie siostra... Musi przydarzyć się cud żebyśmy tego uniknęli. Jeśli to czytasz, przypadkowy czytelniku, wiedz, że masz przed sobą me ostatnie słowa i mą ostatnią wolę...
Późnym wieczorem odwiedził nas wilczy strażnik. Mówił coś o upadku naszej sfory i śmierci jej członków, ale ja nie jestem w stanie w to uwierzyć i sobie to wyobrazić. Czuję, że mój syn wciąż żyje... Śpi mój słodki biedaczek, mój najpiękniejszy aniołek, którego tak chciałbym teraz przytulić i wyszeptać do małego uszka słowa otuchy. Podobnie jak memu rodzeństwu, które wygląda na poważnie przerażone. Moja matka zdołała uspokoić Lirę, która leży teraz przy mnie i śpi wypoczywając przed jutrzejszym dniem sądu. Ja również udam się na spoczynek. Żegnam Cię na zawsze, mój drogi diariuszu i mam nadzieję, że w przyszłości przemówisz do wielu młodych serc.

Liberation Riannon


Nie wytrzymałam i rozpłakałam się znów widząc przed oczyma ostatni uśmiech swego brata, który mimo wielkiego cierpienia zdobył się na tak ciepły gest. Łkałam cicho w diariusz nieświadomie mocząc jego kartki. Nie chciałam tego czytać nigdy więcej! Chciałam spalić ten przeklęty zeszyt! Zmieść go z powierzchni ziemi! Bałam się, że w przyszłości dobierze się do niego Abbas, a jego młode serce od razu wypełni zemsta. Me przemyślenia i szloch przerwał cichy, a zarazem łagodny głos samca:
- Wszystko dobrze? - Spytał nagle Ice, a ja nie chciałam by widział mnie w takim stanie otarłam szybko łzy i pociągnęłam z dwa razy nosem zamykając gwałtownie diariusz.
- Piękna książka. - Rzuciłam dość oschle odpychając pamiętnik na róg stołu by mój towarzysz nie mógł go dosięgnąć i poznać powodu moich łez.
- Płakałaś... - Stwierdził szybko, a ja poczułam jak wali mi serce.
- Wcale nie! Po prostu jestem zmęczona, a Ci nic do tego. - Fuknęłam chociaż mój głos wciąż drżał odbierając mi wiarygodność, której tak pragnęłam. Już po chwili po schodach zbiegł Abbas, który pewnie podsłuchiwał nasz dialog i podbiegł do mnie z bladym uśmiechem mierząc wzrokiem Ice.

Ice? Wena, wena OuO

Od Thunder'a CD Cirilli

Ciężko mi było opowiadać do tej pory o swoim pochodzeniu i wogule historii ale mogłem wyjawić coś tam.
 -No więc zaczęło się tak.Urodziłem się w malutkiej wiosce gdzieś na północy Alaski.Żyło się tam przyzwoicie.No ale nic nie jest wieczne...Gdy rodzice odkryli że odziedziczyłem moc wygnali mnie.
Po dłuższej wędrówce trafiłem do psiego zaprzęgu...-więcej nie chciałem wyjawiać bo mogło by to się skończyć nieszczęściem i ponownym odrzuceniem.
-Co było dalej?-suczka spojrzała na mnie .Właśnie tego się obawiałem...
-No...nie wiem czy to dobry pomysł ale obiecuję ,że kiedyś dokończę histiorię-wykrztusiłem z trudem te słowa po czym starałem się nie patrzeń na Cirillę.Suczka jakby przeczuła, że nie mam ochoty kończyć opowiadać.Usiadłem na zakurzonym krześle po czym zabrałem ze stołu gazetę.Była tam informacja o psie-mordercy.Schowałem ją na jednej z półek po czym wyciągnąłem jakąś książkę.Czułem się nieswojo z dobrą książką w łapach. Zwykle czytałem jedynie to, co rozkazał mi ojciec lub matka.Przeczytałem tylko streszczenie z tyłu książki i już mi się spodobała.Cirilla uczyniła to samo i usiadła po drugiej stronie stołu.
Nie zawsze lubię towarzystwo ale teraz zupełnie mi ono nie przeszkadzało.Czytając pierwszy rozdział przypomniał mi się mój najlepszy przyjaciel-Valiant.Był ze mną nawet w trudnych chwilach lecz wygnanie spowodowało że rozłączono nas.W drugim rozdziale była mowa o dwóch suczkach.Przypomniały mi się moje siostry-Alba i Sya.Alba też odziedziczyła moc i została wygnana zanim Ice się urodził z nadzieją że on nie odziedziczy mocy.
*12 rozdziałów później*
W ostatnim rozdziale była mowa o rodzicach.Przypomnieli mi się oni ale po chwili musiałem zamknąć książkę bo pewnie za chwile bym krzyknął.Rozglądnąłem się po pustej bibliotece.
Wzrokiem szukałem Cirilli która zniknęła mi z oczu.Gdy wreszcie dojrzałem suczkę spała na stole.
Spojrzałem przez okno.Jak to jest noc?!Wstałem z krzesła i spojrzałem przez okno.Cała sfora spała smacznie tylko nie ja!.I jeszcze zanudziłem Cirillę tak, że zasnęła.Przyniosłem koc który zarzuciłem na suczkę po czym wyszedłem.Wąskim korytarzem powróciłem do swojej komnaty.

<Cynamon? cieszę się że wena cię dopadła OuO>


Od Cirilli C.D Thunder'a

Gdy samiec położył swą łapę na mym ramieniu nagłe ciepło przeszło przez moje ciało, a ja lekko zadrżałam nie kontrolując wtedy własnego ciała. Poczułam się niekomfortowo w takiej sytuacji, więc delikatnie zepchnęłam łapę Ice, która posłusznie wylądowała na podłodze uświadamiając memu towarzyszowi, że posunął się zbyt daleko i musi trochę zahamować. Od czasu gdy... ech... nie lubiłam gdy ktoś bez uprzedzenia mnie dotyka, nawet jeśli niechcący. Na samą myśl o tamtym dniu mam dreszcze, a krzywa morda napastnika zapadła mi w pamięci na długi czas i często męczyła mnie w koszmarach. Byłam młoda. Bardzo młoda i naiwna przez co zostałam surowo ukarana.
- Nic. - Odpowiedziałam krótko i jasno. - Czasem po prostu lubię zerkać do przeszłości i wyciągać z niej wnioski... To boli. Nawet bardzo. Jednak później daje mi ukojenie. - Zwierzyłam się mu jak staremu, dobremu przyjacielowi, chociaż Ice był ledwie znajomym. Samiec pokiwał łbem dość znacząco, ale ja w odpowiedzi przygryzłam tylko dolną wargę jeszcze raz analizując to co przed chwilą powiedziałam. Pies mnie nie rozumiał. Nikt nie wie tu co znaczy być wykorzystanym, perfidnie oszukanym, naznaczonym... Zostaję sama z własnymi problemami i lękami, którymi jednak nie powinnam się chwalić byle osobie, a na pewno nie członkom mojej sfory. Podniosłem swoją spojrzenie na zdobiony sufit po czym westchnęłam ciężko przypominając sobie słowa ojca, który czuwał nade mną niczym anioł i zginął śmiercią zarezerwowaną dla każdej dobrej istoty, chociaż była ona bolesna, była powodem do dumy. Umarł za swych wojowników zostawiając mnie z tymi wszystkimi problemami sam na sam. Cóż, moi bracia zginęli z rozkazu Alfy pewnej z watah, podobnie jak matka, którą wykorzystano tak jak mnie. Pamiętam ten dzień doskonale... Krzyki swego rodzeństwa, które umierało powoli w ramionach matki z trudem obejmującej każde z swych dzieci. Gdyby nie stał przy mnie Ice zapewne rozpłakałabym się lub zaczęła krzyczeć jak opętana. Teraz jednak zachowałam powagę i znów przeniosłam swoją chłodnawe spojrzenie na psa, który wydawał się być zdziwiony moim nastawieniem.
- Może... Chcesz się przejść? - Zaproponował po chwili wiedząc, że właśnie to może mi pomóc. Skinęłam w odpowiedzi łbem, a kąciki mego pyska drgnęły lekko, chociaż z przymusu. Ruszyliśmy więc wąskim korytarzem idąc od siebie w małym dystansie, ale tak by nasze boki się nie stykały. Zresztą, wspominałam, że jestem uczulona na cudzy dotyk. W każdej ze ścian znajdowały się drzwi do komnat, które jednak były puste i jeszcze nie do końca gotowe na przyjęcie nowych członków. W końcu jednak zeszliśmy po schodach do biblioteki, które również była opustoszała i lekko zaniedbana. Tu właśnie starszy brat uczył mnie sztuki czytania, a ja nie wyobrażałam sobie nawet, że na jego pysku może zagościć tak widoczny grymas bólu jaki widziałam parę miesięcy temu. Właśnie w tej sali uczyłam się i można nawet powiedzieć, że dorastałam, bo każdą wolną chwilę spędzałam w bibliotece, która było moim ulubionym miejscem w całym zamku. Ech, gdy tylko spojrzałam się na Ice widziałam w nim swego najmłodszego brata, którego darzyłam wielką miłością. Byli niemalże identyczni, bo Fyiero (tak się zwał) odziedziczył w pełni wygląd po matce.
- Jak tu dotarłeś? - Spytałam w końcu samca z ciekawością, bo zaczęłam się zastanawiać co go tu sprowadziło. Większość stworzeń szuka tu po prostu schronienia, zemsty lub zaginionej rodziny... Byłam pewna, że samiec również miał godny uwagi powód by opuścić rodzinne strony.

Icuś? Wenę mam *-*

Od Katariny CD Ruddock'a

- Gryfa powiadasz.. - Spojrzałam na niego nieufnie. Nie lubiłam tych istot, nawet nie wiem czemu, ale czułam do nich coś w rodzaju lęku. Ich wzrok, sylwetka, wszystko przyprawialo we mnie odrazę.
- Boisz się.? - Ruddock uśmiechnąl się szatańsko. - Wygladasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Nie.. Nie boję się. - Rzekłam bez najmniejszej nuty przekonania w głosie. - Chodźmy, może uda nam się coś upolować. - Skinęłam na samca, ruszając przed siebie.
- Yyy, nie ta droga.. - Zaśmiał się Ruddock.
- Ouh.. no tak.. - Zmieniłam kierunek na wschód.
- Znowu źle.
- Wrr.. - Obrałam kurs na zachód.
- Chyba Ci załatwię mapę..
- No bez przesady.. - Przeszłam na południe.
- Tak, zdecydowanie c..
- Skoro taki mądry to prowadź! - Warknęłam zirytowana.
- Jak pani każe. - Z zawadiackim uśmiechem ruszył na północ, dokładnie tam, chciałam się udać na początku.
- Jesteś niemożliwy.. - Ruszyłam za nim.

< Ruddock? >

sobota, 28 listopada 2015

Od Ruddock'a C.D Katariny

Kiedy spostrzegłem się, że istotą która mnie napadła jest właśnie Katarina, niemalże od razu z niej zszedłem i otrzepałem się rzucając jej już po chwili wymowne spojrzenie, którego starała się uniknąć. Gdy uświadomiłem sobie, że i tak niczego mi nie wyjaśni przeniosłem swój wzrok na uciekające stado, które zniknęło gdzieś pomiędzy drzewami gnane w stronę Valley of the Dragons. Nieprzyjazna kraina pełna łuskowatych i cwanych stworzeń, które pochodzą z samych piekieł. Cóż, wychodzi na to, że mym niedoszłym śniadaniem pożywią się te ogromne poczwary... Suczka zdając sobie sprawę z tego co przed chwilą się zdarzyło wstała i idąc w moje ślady otrzepała się z ziemi i nielicznych ździebeł trawy. Staliśmy tak w ciszy obserwując horyzont nabierając płytkie oddechy żeby ta druga osoba nie mogła usłyszeć pierwszej.
- Mówi się trudno... - Mruknąłem oblizując lekko kły z zeschniętej krwi poprzednich ofiar, których truchła leżą teraz gdzieś w lesie i są zapewne pożywieniem dla mniejszych drapieżników. - Tylko, że trudno będzie znaleźć drugie takie stado. No chyba, że lubisz mięso gryfa. - Parsknąłem podkreślając miano tego drażliwego lwopodobnego stworzenia, które również nie przypadło mi do gustu. Walczenie z nim to szaleństwo, bo w starciu niemożliwym jest uniknąć ostrych i powykrzywianych pazurów tej istoty.

Katarina?

piątek, 27 listopada 2015

Od Thunder'a CD Cirlli

Spokojnym krokiem ruszyłem w stronę okna.Roztaczał się z niego przepiękny widok.Obejrzałem się jeszcze za siebie , by upewnić się że nikt jeszcze nie zamierza wejść.Po upewnieniu się, że nikogo nie ma położyłem głowę na parapecie i zamknąłem oczy.Uświadomiłem sobie że czegoś mi brakuje w tym otoczeniu.Brakowało mi śniegu, którego na Alasce nie brakowało.Spojrzałem w dół.Zobaczyłem wielkie wrota , którymi niedawno ja i Cirilles wchodziliśmy do zamku.Ciekawe gdzie teraz jest.
Wszystko w komnacie wprawiało mnie niemalże w zachwyt.Poza tymi drzwiami....
Kojarzyły mi się one z tymi strasznymi rzeczami...które uczyniłem niechcący jednemu z członków zaprzęgu.
Ale po chwili przestały mnie one przejmować i położyłem się spać.Łoże było wyjątkowo wygodne.
Jednak przez większość czasu nie spałem.Jakoś czułem się nieswojo w  innym miejscu niż zazwyczaj.
Rankiem zaspany wstałem żeby zacząć kolejny dzień.Upolowałem sobie królika, który nie było zbyt trudno złapać.Po spożyciu posiłku stwierdziłem, że odwiedzę Ciri.Wchodząc przez wrota wszyscy mi się przyglądali.Zrobiłem coś źle?Jednak po chwili wszyscy zapomnieli, że wogóle szedłem tędy.
Wszedłem do sali tronowej w której przebywać powinna Ciri.Jednak jej tam nie było.
Zamknąłem drzwi i podążyłem w stronę jej komnaty.Zapukałem delikatnie po czym uchyliłem drzwi.
Cirilles stała koło okna i patrzyła na psy chodzące po dziedzińcu.
-Mogę wejść?-zapytałem spoglądając na suczkę.
-Tak-odparła zrezygnowana Alfa.
-Coś się stało?-podszedłem do suczki i położyłem łapę na jej "barku".


<Ciri? ty będziesz Cynamon OuO>

czwartek, 26 listopada 2015

Od Cirilli C.D Thunder'a

Uśmiechnęłam się pod nosem po czym położyłem swą łapę na łapie towarzysza pod którą już znajdował się szron układający się w coraz to piękniejsze wzory przyciągające moją uwagę.
- To właśnie dla takich jak Ty mój ojciec założył tą sforę. - Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny z rzędu, ale pies był zbyt zdumiony mą reakcją by odwzajemnić ten gest. - Nie masz co się wstydzić. Wszyscy mają tu jakieś moce. - Dodałam jeszcze cieplej po czym pociągnęłam psa delikatnie za sobą, ponieważ chciałam mu pokazać jeszcze wiele miejsc, a przede wszystkim jego komnatę. Wielkie wrota rozwarły się, a my weszliśmy szybkim krokiem do środka. W korytarzu zaś powitało nas dwóch członków, suczki, które skinęły głowami witając mnie. Odwzajemniłam gest chociaż nie lubiłam zachowywać, aż takiej kultury. Ojciec jednak uważał, że nie przystoi Alfie się często zamyślać i muszę ładnie się prezentować, nie tak jak moi bracia, którzy szkolili się na wojowników czy Dowódców. Co parę kroków można było ujrzeć drzwi, piękne, drewniane, zdobione i jeszcze w dobrym stanie. My jednak zatrzymaliśmy się przy tych ostatnich, które nie różniły się zbytnio od innych. Dominujący w korytarzy kolor krwawej czerwieni zaczął powoli mnie irytować więc pchnęłam lekko drzwi ukazując zadbany pokój z dużym łożem, stolikiem i dwoma krzesłami. Thunder wydawał się być zdumiony, ale gdy dałam mu znak wszedł żwawo do środka.
- Czy to...? - Zaczął niepewnie.
- Tak. To Twoje komnata. - Uprzedziłam go rozglądając się po pokoju, który wielkością niemalże dorównywał mojemu "mieszkaniu". - Może Cię już zostawię? Gdybyś potrzebował pomocy zwróć się do jakiegoś członka... - Dodałam już bardziej władczo mając tu na myśli jakąś suczkę, bo szczerze mówiąc Ruddock nie był najlepszym przewodnikiem i wydawał mi się być jakiś... podejrzany. Tak więc odeszłam kierując się do sali tronowej gdzie miałam zamiar odetchnąć...

Icuś? Kreatywne? Kreatywne XDD

Od Thunder'a CD Cirilli

Chciałem odmówić i wieść dalsze losy wędrownika lecz tak miłej osobie nie da się odmówić.
-No dobrze-odparłem z lekkim uśmiechem.Samica zaprowadziła mnie na tereny sfory.Naprawdę mi się tu spodobało!.Energicznym krokierm podążałem za Cirilles która wskazała na zamek.
-Tam mieszka cała sfora-spojrzała w stronę sporej budowli.
-Pięknie tu-odparłem zapatrzony na te wszystkie rzeczy które mnie otaczały.
Mój wzrok przykuła jednak na dłuższą chwilę Cirilles.Potrząsnąłem łbem i spojrzałem na swoje łapy.Spod nich biło dotkliwe zimno które spowodowało, że ziemi9a pode mną zamarza.Starałem się ukryć to przed suczką jednak na złość losu zauważyła to.
-A co tam ukrywasz?-zapytała samica spoglądając na ziemię.Niestety, ze stresu moc wymknęła się spod kontroli i nie utrzymałem jej w ukryciu.Teraz mam przechlapane!Jak ja jej powiem że władam lodem?!
Uzna mnie za wariata lub coś podobnego....

<Ciri?To wymyśl coś kreatywnego xd>

Od Cirilli Riannon CD Thunder'a von Northe Ice

Dziś miłą rzadkością jest widok stworzenia, które wita Cię z ciepłym uśmiechem, bo muszę przyznać, że ostatnio na powitanie przychodzi mi oglądać tylko obnażone kły i rozpalone, wilcze ślepia. Thunder, co prawda, nie wyglądał na stuprocentowego przedstawiciela rasy Husky, ale i tak miał w sobie wiele z psiej natury. Jakoś nigdy nie mogę się skupić na rozmowie gdy jestem w towarzystwie tak przystojnych samców, ale tym razem spróbowałam się skoncentrować na własnych pazurach i lekko się zgarbić, czego nie powinna robić Alfa. Jednak już po chwili wróciłam do poprzedniego stanu i wypięłam dumnie pierś patrząc na swego towarzysza przyjacielsko.
- Może chciałbyś dołączyć do sfory? - Zaproponowałam zaczynając tym samym inny temat.
- To tu jest jakaś sfora?! - Spytał zdumiony Thunder co szczerze mnie rozbawiło.
- A no jest. Ja, nieskromnie mówiąc, jestem tam Alfą, a Tobie... cóż... mogę zaproponować stanowisko Samca Delta. Dobrze by było mieć takiego samca jak Ty w swojej sforze. - Odparłam mierząc Thundera wzrokiem. Wyglądał na dobrego, powiedziałabym, że nawet wyśmienitego wojownika, którego jednak trzeba by było dobrze sprawdzić, a dopiero później oszacować jego umiejętności.

Thunder? Muszę Ci jakieś przezwisko wymyślić xd

Od Thunder'a von Northe Ice

Spacerowałem dość wolnym krokiem po całkiem nowej mi sforze.Nienawiść którą trzymałem w sobie często wyżywałem na nie jakich snopach siana, które gospodarz nie zebrał z pola.Co chwile słyszałem głosy zarówno żeńskie jak i męskie.Jednak nie interesowały mnie one tak, jak rozrzucanie zamrożonego siana dookoła.Po chwili jednak przestałem bowiem nienawiść minęła i wszystko ze mną było w porządku.
Położyłem się na ziemi i spojrzałem w stronę lasu.Coś się poruszyło.Zacząłem się skradać tak , ażeby nie wystraszyć stworzenia.Z mojego pyska słychać było cichy pomruk który łączył się ze śliną.
Gdy byłem wystarczająco blisko mogłem przyjrzeć się bliżej stworzeniu.Była to ranna łania .
Bez wahania wskoczyłem na nią i złapałem za kark.Po chwili samica upadła na ziemię.Mój brzuch był już pełny po śniadaniu więc zawlokłem zdobycz do mojego sekretnego miejsca.Był to niewielki lasek w którym najczęściej zakopywałem ofiary.Zacząłem kopać ale przerwałem bo poczułem czyjąś obecność
Odwróciłem się i spojrzałem na psa.Była to samica z czerwonym końcem pyska, dość sporymi uszami i białej sierści.Żeby pierwsze wrażenie nie wypadło źle ukłoniłem się.
-Witam, Jestem Thunder von Northe Ice czy mogę poznać twoje imię?-przedstawiłem się po czym spojrzałem na suczkę.
Ona zaś lekko się uśmiechnęła i odpowiedziała.
-Jestem Cirilla Riannon mi również miło poznać-suczka lekko "dygnęła".
Poczułem się jakoś nieswojo ponieważ rzadko rozmawiałem z płcią piękną.

<Ciri?>

Od Katariny CD Ruddock'a

Następnego dnia, postanowiłam się udać na polowanie, przez tą nockę oraz przechadzanie się z Ruddockiem, trochę zgłodniałam. Pogoda była idealna, ptaki śpiewały, słońce świeciło już wysoko na niebie, różne małe stworzenia plątały się pod moimi łapami. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, delektując się nim. Orzeźwiające. Ruszyłam na łąkę, gdzie ostatnio pojawiały się sarny i jelenie. Minus był taki, że była tam dosyć wysoka trawa, gdzie może się czaić drapieżnik.
- Pff, Ty się niczego nie boisz. Katarina, ogarnij się. - Mruknęłam do siebie, wchodząc na wcześniej wspomniany teren.
Bingo. kilka saren oraz jeleni, ba nawet młode mi się trafiły. Oblizałam swój pysk, szczerząc się w szyderczym uśmiechu. Nie ma co, dziś poleje się dużo krwi. Zaczęłam się skradać, uważając jednocześnie, żeby nie spłoszyć sobie zwierzyny, nie widziało mi się gonienie jej przez cały teren sfory. Z każdym krokiem byłam coraz bliżej, a mój żołądek domagał si natychmiastowej opieki. Już miałam się rzucać do gonitwy, ale w trawie przede mną coś się poruszyło. Pierwsze co, to na myśl przyszło mi młode. Nie wiele myśląc, skoczyłam do przodu, na tajemnicze coś.
Niestety, zamiast powalić je na ziemie, zaczęliśmy się turlać po ziemi, raz ja byłam na górze, raz tajemnicze coś. W końcu silniejszy wygrał. Zostałam przyciśnięta do ziemi, mój oddech lekko przyspieszył. Spojrzałam w twarz napastnikowi. Ujrzałam oczy Ruddock'a, który wpatrywał się we mnie, jakby miał mnie zaraz zabić. W sumie to rozumiałam go. To ja pierwsza zaatakowałam. Zaraz rozległ się stukot. Zwierzyna uciekła.

< Ruddock.? >

środa, 25 listopada 2015

Od Ruddock'a C.D Katariny

- Imponujące. - Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo kąciki mego pyska drgnęły niespodziewanie jakby liczyły, że po tylu miesiącach znów wykrzywię się w szczerym geście. - Mimo, iż księżyc i słońce nie są niczyimi sługami, trzeba ich czasem dobrze pokierować. - Zaśmiałem się krótko pod nosem, a Katarina również zdobyła się na tak śmiały gest. - Masz rację... Chyba już pora spać. - Dopowiedziałem po dłuższej chwili ciszy chociaż doskonale wiedziałem, że ten dzień się jeszcze dla mnie nie skończył. Musiałem przejść jeszcze parę kilometrów na północ by dojść do morza, gdzie swe tereny mają wilki. Tam czekał na mnie samotny asasyn wraz z moją zapłatą, którą mi przysiągł za ciche zabójstwo w jakim szkoli się każde stworzenie mego pokroju. Odwróciłem się więc na pięcie, skinąłem grzecznie łbem na pożegnanie, a gdy zyskałem odpowiedź ruszyłem z wzrokiem dumnie utkwionym w dal. W przeciwieństwie do swych pobratymców - nie bałem się wilków. Były one niedoświadczona w niektórych sztukach wojennych i nawet ja, samotny morderca, pokonałbym dwa bez większego problemu.

~***~

Krew spływała mi jeszcze z pyska, ale samotny asasyn bał się spytać kto, a raczej co doprowadziło mnie do takiego stanu.
- Witaj bracie. Miło Cię widzieć. - Pozdrowił mnie serdecznie po czym wyszczerzył się w swym nasiąkniętym ironią uśmiechu jakim charakteryzował się każdy, szanujący się asasyn.
- Z wzajemnością, bracie. - Odparłem chociaż z całego serca pragnąłem darować sobie te grzeczności. - Masz to po co tu przyszedłem? - Spytałem z wyimaginowanym zaciekawieniem, ale w odpowiedzi uśmiech mojego towarzysza tylko się powiększył.
- Wpierw wiadomość, bracie. - Podkreślił ostatnie słowo jakby również chciał sobie darować dalsze zwroty grzecznościowe. - Masz dla nas nowego rekruta? - Zaśmiał się chyba wspominając o Katarinie. Rozmawialiśmy o niej już wcześniej, podobnie jak o każdym członku sfory.
- Nie rozśmieszaj mnie. Jeśli w naszej sforze jest chociaż jeden, dobry wojownik to ja jestem Alfą. - Odpowiedziałem szczerze rozbawiony, ale samotnemu asasynowi nie było wcale do śmiechu. Zamiast tego skrzywił się i podrzucił mi pod łapy worek, tak jak zrobiła to wcześniej Cirilla.
- Czekam, Ruddock. Niebawem dołączy do was Vendetto, a wtedy... ech... sam wiesz. - Mruknął, a ja zdębiałem słysząc te imię. Od razu przypomniałem sobie rosłego kundla o szacie złożonej z przeróżnych odcieni brązu. Poczułem jak wali mi serce...
- Nie wierzę, że zrezygnuje z swego wspaniałego życia tylko dla zemsty.
- Cóż, niektórych rzeczy nie przyjdzie nam zrozumieć, drogi bracie. - Odpowiedział jakby z zamyśleniem po czym odwrócił się jakby chciał odchodzić. - A! - Odwrócił się nagle jakby miał mi coś jeszcze do przekazania. - Idź nad rzekę. Nie chcę byś przez tą krew na pysku miał kłopoty. - Dodał już cieplej po czym klepnął mnie przyjaźnie w "ramię" czego się po nim nie spodziewałem.
- Uważaj na wilki! - Krzyknąłem za nim.
- Przecież wiesz, że trzymam się od nich z daleka. Żegnaj!
Tak właśnie samotny asasyn znikł mi z oczu, a ja zaśmiałem się pod nosem. Mało takich jak on! Ja również odwróciłem się i odszedłem bez żadnych popisów czy salt po drodze, bo byłem zbyt zmęczony by zrobić przegląd swych umiejętności. Wciąż jednak w głowie brzmiało mi jedno słowo... Vendetto... Coś przerażającego. Posłuchałem się rady przyjaciela, mówiąc grzecznie brata, ale już po paru minutach leżałem w swojej jaskini przez dłuższy czas wpatrując się bezcelowo w księżyc, który kojarzył się mi z Katariną. Nie myślałem jednak dłużej i bez dalszych wyrzutów sumienia, które męczyły mnie co nocy zasnąłem...

Katarina? 

Nowi w sforze!

Niedawno powitaliśmy w naszej rodzinie piękną suczkę o imieniu Melania! Została ona Samicą Beta i mam nadzieję, że w przyszłości będzie miała powodzenie u samców xd. A więc, serdecznie witamy!
http://orig14.deviantart.net/8052/f/2012/161/8/b/kiri_trinity_by_jetera-d530du3.png
~~~
Dołączył do nas również samiec, który zwie się Thunder von Northe Ice (w końcu ktoś wysłuchał mej prośby z nazwiskami, dzięki xd). On z kolei został Samcem Delta i mam nadzieję, że zostanie tu na dłuugo. Również witamy!
http://img07.deviantart.net/cec9/i/2012/066/4/3/hatsuyuki_by_pas_port-d4rzv0b.png
(Jak na razie nie będę obrabiać zdjęć, bo program mi nie działa. Myślę jednak, że szybko do tego nie powrócę).

wtorek, 24 listopada 2015

Od Katariny CD Melki

Spojrzałam na suczkę, niepewna tego co się stało. Ta dziwna kula zniknęła, jak bańka mydlana. Jej oczy zaczęły się szklić, nie wiem co mnie do tego pokusiło, ale podeszłam do niej, wlepiając swój wzrok w nią. Te oczy... nie mogłam się od nich uwolnić. Przysiadłam na przeciw niej. 
Właśnie wtedy, poczułam dziwne ukucie, a obraz rozmył się momentalnie. Znalazłam się w dziwnym miejscu, slonce grzalo, ptaki śpiewały.
- Kat.. - Usłyszałam cichy głos.
Obróciłam się we wskazanym kierunku, a moim oczom ukazała się mniejsza suczka, z białą grzywą na boku, a jej oczy były przeszklone
- Emily..? - Wytrzeszczylam oczy, znałam ją. Bez wahania podeszłam bliżej. - Nie płacz.. - Uniosłam lape, aby otrzec jej oczy.
Właśnie wtedy wszystko się rozmyło, stałam przed melką, ocierając jej łzy.

< Melka? >

Od Melki C.D.Katarina

Czemu ona taka...nie miła. Co ja jej zrobiłam?
-Stój!-wyleciałam. Kula natychmiast ją zatrzymała. Była bezbronna. Natura to nie był jej żywioł więc choćby nie wiem jakby się stała jest praktycznie bez ruchu.
-Czego?-warknęła wściekła. Próbowała różnych czarów ale nie potrafiła się wydostać z kuli co było do przewidzenia.
-Dlaczego ciągle mnie unikasz. Co ja ci zrobiłam? Nie pasuje tu? Może tobie się nie podobam.-warczałam nieprzyjemnie. Czułam,że wszczynam poważną awanturę. Chciałabym aby ona zakończyła się pokojem. - Co ja ci zrobiłam - powtórzyłam bezbronnie. Ledwo utrzymywałam łzy. Upadłam teraz ja byłam bez ruchu. Mój organizm zaczął przygotowywać się do Płaczu Artemidy.Powstrzymywałam się ostatkiem sił.


Katarina? Albo pomożesz wywołać Płacz Artemidy (przez następne 4 opka będzie nienormalna i bez serca) albo pomożesz jej powstrzymać zalanie łzami.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Od Katariny CD Melki

No nie, znowu ona.. Ugh, czasami się zastanawiałam, czemu muszę robić te głupie nocne patrole, które niby mają na celu, by na nasz teren nie przedostał się żaden wróg. 
- Meh, jeśli chcesz już wiedzieć, to organizuje patrol, sprawdzam każde jaskinie, by się upewnić, że nikt z wrogów, nie przedostał się do środka. Postawiłam to sobie jako cel, więc wrzuć na luz. - Mruknęłam, wychodząc jej na przeciw. - Idź do środka, niedługo wzejdzie księżyc, oraz pora na odpoczynek. - Wzruszyłam lekko ramionami. 
- Hey, nie życzę sobie, żebyś wchodziła do mojej jaskini. - Rzuciła chłodno. 
- Spoko, nie ma sprawy. Nie będę tego robić. - Zatrzymałam się spoglądając na nią przez ramię. - Tylko zanim tak wejdziesz na " Jana " Radzę Ci sprawdzić Twoją grotę, bo następnym razem Twoim oczom może się ukazać widok całkiem, nieprzyjemnego zwierzęcia, niż suczki, albo samca ze sfory. Tak więc, życzę Ci miłej nocy Melko. Do juta... Jeśli w ogóle się jeszcze spotkamy. - Tak brzmiały moje ostatnie słowa, zanim zostawiłam Melkę samej sobie. 

< Mela.? > 

Od Melki C.D. Katarina

~Jaki nerwus - pomyślałam i odleciałam. Nie robiłam to zbyt szybko bo ból ciągle mi doskwierał. Stanęłam przy Deep Lake żeby napić się nieco wody. Latałam nad okolicą dość długo i można powiedzieć,że prawie całkowicie zapomniałam o tamtej suce. Wylądowałam przed jaskinią nieco zmęczona. Nawet bardzo zmęczona. W pysku trzymałam skrawek padliny. Mięso było najprawdopodobniej z jelenia. I w tej chwili przeżyłam szok. W  mojej jaskini była...ta...jak jej...chyba Katarina
-Co ty tu robisz?



Katarina?

Od Katariny CD Melani Futuro

Ścięłam ją wzrokiem. Znowu to samo, czyli niepotrzebne podkreślanie swojego stanowiska, a co za tym idzie wywyższanie się. Szczerze, hierarchia była czasami zbędna. Pies to pies, suczka to sucza, Alfa, Beta, Gamma, Delta, to tylko bezużyteczna łata, która ma służyć jedynie temu, żeby " okazać komuś szacunek" Albo nawet go do tego zmusić. Sama byłam Gammą, ale ja okazywałam to bezinteresownie, nie podkreślając tego. Ponieważ czułam się jak każdy inny członek sfory, no ale cóż skoro hierarchia jest taka ważna.. Wywróciłam oczyma, podnosząc się leniwie z ziemi.
- Rób co chcesz. - Mruknęłam bezinteresownie, kierując  się na polanę.

< Mela.? >

niedziela, 22 listopada 2015

Od Melani Futuro C.D. Katariny

Nie odzywałam się...alfa która mnie znała po opatrzeniu wyszła pokazując abym zaczęła rozmowę. Nie musiałam tego robić.
-Jakie nosisz imię i kim tu jesteś?-Spojrzała na mnie.
-Jestem Melania ...Melania Futuro BETA sfory - zauważyłam,że słowo BETA zrobiło na niej wrażenie - Mów mi Mela lub Melka, a ty?
-Ja...-jąkała - Katarina...Gamma! Nigdy wcześniej cie nie widziało.
-Jestem nowa przepraszam...to może już pójdę?



Katarina?

Od Katariny CD Melani Futuro

Przechadzałam się po terenach sfory, chcąc zapolować na małego królika, albo cos5w tym rodzaju. Dawno nie jadłam, a głód nasilał się z każdym dniem, nie było to przyjemne uczucie, jednak dało się je znieść.
Uniosłam łeb wyżej, rozglądając się wokół. W moje oczy nie wpadła żadna zdobycz, zamiast tego.. to masywniejsza postać. Przypominała psa, oraz wilka. Podeszłam bliżej, napinajac mięśnie, by w każdej sekundzie móc zaatakować. Ujrzałam samicę, nieprzytomną. Oddychała płytko i nieregularnie. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę w takiej sytuacji zrobić.. Ugh..
- Ty i ta Twoja troska, pomieszana z ochroną innych. - Mruknęłam do siebie, łapiąc waderę za kark. Trochę mocniejsze szarpnięcie pozwoliło mi zarzucić ją na swój grzbiet.
Ruszyłam w stronę najblizszej jaskini, gdzie odstawiłam śpiącą samicę. Szybko skoczyłam po Alfę, kiedy tylko weszłyśmy do jaskini, nieznana mi samica otwierała oczy.

< Melani.? >

sobota, 21 listopada 2015

Od Melani Futuro

-Roar- wstałam z posłania rozciągając się. Pora ruszyć na poznawanie terenów...tego stada. Zaczęłam moją podróż. Doszłam do Deep Lake i rozłożyłam skrzydła. Przy niewielkiej pomocy zwykłego podstawowego zaklęcia którego używałam do takich celów bez wysiłku uniosłam się do góry.  Z radością zaczęłam szybować by nie zmęczyć się zanadto machaniem skrzydłami. Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej i runęłam w dół...w ostatniej chwili mój organizm wytworzył ostatkiem sił Magiczną Kulę.
-Co za ból! - nakazałam kuli przenieść mnie na suchy ląd i tam zostawić.
~ Przydałby mi się medyk...co się dzieje z moim sercem - po chwili poczułam to samo...zostawiona w tym miejscu na pastwę losu...no wiedziałam,że nie mogę tak zostać. Uniosłam się delikatnie. Moje łapy drżały a skrzydła odmawiały posłuszeństwa. Już nie walczyłam z bólem ale z możliwościami fizycznymi. Zaczęłam bezcelowo ruszać skrzydłami żeby zmniejszyć opór wagi na moje łapy. Mogło to wyglądać zabawnie ale nie miałam wyboru. Po przejściu około 12 m poddałam się... Zasnęłam



Ktoś????

Od Katariny CD Ruddock'a

- Nie potrzebowałam pomocy. - Fuknęłam na niego, obracając się tyłem, by ruszyć w drogę powrotną, zdecydowanie za dużo wraże, jak na jeden dzień.
Za swoimi plecami usłyszałam cichy śmiech samca, który działał mi na nerwy, jak on sam. No, ale trzeba mu przyznać, że odwagi mu nie brak. Wskoczył pomiędzy mnie i niedźwiedzice bez wahania, jakby poniósł go instynkt zabijania, albo po prostu potrzeba ochrony.? Heh, no nie powiem ciekawa z niego sztuka. Właśnie wtedy, Ruddock zrównał się ze mną, uśmiechając się szyderczo.
- Mimo tego, dziękuję. - Rzekłam w jego stronę, o wiele łagodniejszy tonem.
- Huh.? - Spojrzał na mnie.
- No, za chęć pomocy. - Wzruszyłam ramionami.
- Ah to, nie ma za co. - Mruknął.
Wywróciłam oczyma, wlepiając wzrok w ziemię. Szliśmy tak w milczeniu, przez las, przez łąkę na której musiałam się zatrzymać, już czas na zmianę. Całkiem przydatna umiejętność, organizm sam mi mówi, kiedy ma wzejśc słońce, a kiedy księżyc.
- Czemu stajemy.? - Ruddock spojrzał na mnie.
- Zmiana. - Wzruszyłam ramionami, przymykajac oczy, pozwalając tym samym magii nocy, na przejęcie chwilowej kontroli. Powoli, zaczęło się robić ciemnawo, słońce znikło z horyzontu, ustępując miejsce księżycu. - Pora spać. - Mruknęłam trzęsąc lekko łbem.

< Ruddock.? >

Od Ruddock'a C.D Katariny

- Ja tam bym go zostawił... - Mruknąłem zerkając kątem oka na dzikie zwierze, które mając większą masę użyłoby mnie zapewne jako wykałaczki. Niedźwiedziami kierują tylko niskie pobudki emocji, podobnie jak psami, które niestety, ale nie dorównują swą inteligencją dwunożnym istotom. Cóż, ewolucja poskąpiła nam kciuków i dużego rozumu, ale my umiemy szanować jeszcze przyrodę i nie wyniszczamy jej na każdym kroku. Jeszcze raz spojrzałem na malca po czym oblizałem dolną wargę jakbym chciał ją za chwilę przygryźć. - A jak jego matka przyjdzie? Zrobi taki hałas, że Cirilla z drugiego końca sfory przyleci. - Dopowiedziałem, bo najchętniej pozbawił bym tej istoty życia by wszystko poszło w zapomnienie. Wiedziałem jednak, że napotkam się na sprzeciw Katariny.
- Musimy znaleźć jego matkę, czy to Ci się podoba czy nie. - Bąknęła po czym spojrzała się na niedźwiadka, który właśnie przysiadł na trawie patrząc się swoimi czarnymi ślepiami raz to na mnie, a raz na Katarinę, która w jego oczach była teraz sprzymierzeńcem.
- Musimy? M u s i m y? - Powtórzyłem z niedowierzaniem, bo szczerze mówiąc miałem lepsze zajęcia, niż szukanie własnego wroga, a na dodatek pomaganie mu.
- Tak. - Potwierdziła dość ostro wilkopodobna, a ja z racji, że jestem dżentelmenem ruszyłem za nią. Przejąłem od niej niedźwiadka, który wydawał się być cięższy niż sam wyglądał. Jednak jakoś wytrwałem i starałem się nadążać za brnącą wciąż przed siebie Katariną. Nagle malec zerwał się prawie nie wyrywając mi zębów. Zaczął biec przed siebie, a my oczywiście za nim, a bynajmniej suczka, bo ja celowo zostałem z tyłu. Przyspieszyłem dopiero wtedy gdy usłyszałem ryk dorosłego osobnika, który był nieopodal.
- Katarina! - Krzyknąłem przerażony. Ta sytuacja znów mogła się powtórzyć... Od czasu gdy jedna z tych bestii zabiła mi przyjaciela zmieniłem swoje nastawienie do innych. Nadal czuję w pysku żelazny posmak krwi niedźwiedzia na, którym dokonałem odwetu. Nie są to tylko anse... Jest to czyta nienawiść. Wbiegłem na jedną z polan, a tam od razu ukazała mi się czarna suczka, a przed nią ogromny niedźwiedź stojący na dwóch łapach by stać się jeszcze większym. Za nim stał malec, który wydawał z siebie ciche porykiwanie. - Uciekaj! - Krzyknąłem w stronę wilkopodobnej, ale ta zignorowała mnie i wciąż stała w jednym miejscu. Zacząłem biec w jej kierunku, ale w czasie biegu zdążyłem się przekonać, że zwierze nie jest do niej wrogo nastawione. Pewnie była to matka... Je i tak wszedłem przed Katarinę i zacząłem ujadać w stronę zwierza by jak najszybciej się oddalił chociaż dla niego byłem ledwie robalem, którego można zdeptać. Jednak gdy obnażyłem kły bestia wraz z swoim potomkiem zaczęła odchodzić. Katarina spojrzała się na mnie z wyrzutem od razu gdy niedźwiedzie zniknęły.
- Szybko poszło... - Mruknąłem od niechcenia.

Katarina?

Od Katariny CD Ruddock'a

Miało być tak miło, spokojnie, niestety los chyba jest przeciwko mnie. Tak samo, jak mój instynkt zabijania, zawsze góruje, dominuje.. jest tym najważniejszym.. 
Skupiłam się na swoim celu, który był średniej wielkości, trochę wutrzasty, ale całkiem.. szybki.. zaraz, zaraz.. czy to mógł być niedźwiedź.? Zaciekawiona, przyspieszyłam kroku, doganiając zwierzę. Płynnym skokiem, odgrodziłam mu drogę, ten wpadł na mnie z impetem. Musiałam napiąć mięśnie, żeby się nie wyłożyć, jak długa.. O dziwo, udało mi się to. Nachyliłam się, a moje przypuszczenia potwierdziły się w kilka sekund. Przede mną leżał niedźwiedź, a właściwie młode, które musiało odłączyć się od matki.
- No proszę, a ty co tutaj robisz. - Zapytałam przekręcając łeb. -Meh, po co ja się wysilam, pewnie i tak mnie nie rozumiesz. - Zanim zareagował, chwyciłam go delikatnie za kark, unosząc do góry. Ciężki był, bardzo. Ruszyłam w drogę powrotną na polanę, na której zostawiłam samca. Niechętnie pojawiłam się w polu jego widzenia. Ruddock dostrzegł to co mam w pysku.
- Super, co z nim robimy. - Zapytałam, kiedy odstawiłam tego brzdąca na ziemie. Niedzwiadek był przerażony, patrzył na nas, jak na swoich oprawców.
< Ruddock? >

Od Ruddock'a C.D Katariny

Chamskim byłoby spłoszyć małego zwierza, który wydawał się być przyjazny i niepłochliwy co u motyli jest raczej rzadko spotykane, a ja nie mam z tymi stworzeniami zbyt dobrych wspomnień, bo gdy byliśmy młodzi, znaczy ja i mój dobry przyjaciel, odgryzaliśmy im skrzydła za co zawsze byliśmy karceni przez Mistrza. Ech, poczciwy, stary już Asasyn, który był dla mnie jak ojciec, którego nie miałem. Gdy Katarina podniosła swój łeb wyżej motyl zerwał się nagle i trzepocąc swymi skrzydełkami zaczął odlatywać powodując na pyszczku mej towarzyszki blady uśmiech. Ja zerkałem raz to na nią, a raz to na motyla, który był już ledwie małą kropką na niebie, która coraz bardziej się od nas oddalała. Uśmiechnąłem się pod nosem bez większego powodu, bo kąciki mojego pyska same z siebie lekko się uniosły tworząc taki uśmiech. Suczka spojrzała się na mnie ze zdumieniem, ale ja udawałem, że ją ignoruję czym znowu mogłem dać popis swej arogancji.
- To gdzie teraz? - Spytała jakby z wyimaginowanym zaciekawieniem.
- Może... - Zamyśliłem się, bo szczerze mówiąc nie pamiętałem żadnej angielskiej nazwy naszych terenów. Nie zdążyłem jednak się dobrze namyśleć, bo usłyszałem dźwięk przecinanego powietrza, a już po chwili z zarośli wybiegło jakieś czarne, wydaje się średnie stworzenie, które najwyraźniej się czymś przestraszyło. Na początku zastanawiałem się czy to nie wilk, ale już po chwili stwierdziłem, że tak masywna i odważna istota nie uciekałaby przed byle przeciwnikiem. Katarina się jednak nie zastanawiała i ruszyła w pogoń za nieznanym mi stworzeniem.

Katarina? Brak weny... :/

piątek, 20 listopada 2015

Od Katariny CD Ruddock'a

- Tak dla ścisłości, nie jestem tu nowa, trochę już zagrzałam miejsca w sforze. - Wzruszyłam lekko ramionami, spoglądając przed siebie. - Mówisz.? - Spojrzał na mnie.
- Yhy, parę terenów już zwiedziłam, zostałam Gammą, oraz morderczynią w jednym, niczego mi nie brakuje. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No ładnie się ustawiłaś.
- Nie narzekam, nawet to i tak dużo, jak na moje możliwości... Chociaż, i tak nie mam nic innego do roboty, więc lenię się cały dzień. - Mruknęłam od niechcenia.
Mój towarzysz pokiwał głową na znak zrozumienia.Tak oto, nastała niezręczna cisza, której nie odważył się przerwać, nawet ptaki siedziały cicho, jakby bały się otworzyć swój dziób. Czuły tą napiętą atmosferę pomiędzy mną a samcem, a może to tylko moja wyobraźnia.? Hmm, zawsze bierze mnie na rozkminy w najmniej odpowiednim momencie, dzięki czemu tracę orientację w terenie. Rozejrzałam się wokół, spoglądając na malowniczy krajobraz. Drzewo, jeszcze więcej drzew, musieliśmy wejść do sporego lasku, który miał swoją własną ścieżkę. Chcąc nie chcąc musiałam zmniejszyć dystans pomiędzy mną a samcem. Spoglądałam na niego kątem oka, nawet nie był taki zły. Można nawet powiedzieć, że jest przesadnie.. miły.. Meh. Rozluźniłam lekko napięte mięśnie. Powinnam się wziąć w garść.
Momentalnie las przeszedł w łąkę, tak piękną jakiej nigdy w życiu nie widziałam. W tym miejscu jeszcze nie byłam. Na mój pysk wypełzł szeroki uśmiech, którym nie raz zbijałam przeciwników z tropu. Bez zawahania przyspieszyłam kroku, podchodząc do wyrastających z ziemi kwiatów. Przysiadłam lekko, żeby móc zaciągnąć się ich zapachem. Słodki aromat wypełnił moje nozdrza, aż po same brzegi. Zadowolona z osiągniętego efektu przysiadłam na ziemi, nie odrywając nosa od roślin. Właśnie wtedy coś usiadło na moim nosie. Niebieski motyl. Powoli i delikatnie, uniosłam łeb by móc się mu przyjrzeć. Piękne, rozłożyste skrzydła, które były usiane niebieskimi barwami. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, na co ten zatrzepotał małymi skrzydełkami. Mimo tego nie odleciał, interesujące.

< Ruddock.? >

Od Ruddock'a C.D Katariny

- Tak, wiele osób mi to mówi. - Odparłem z swym cwaniackim uśmiechem, który miał za zadanie jeszcze bardziej zirytować i tak gniewnie nastawioną do mnie istotę, która teraz patrzyła na mnie spode łba swymi pięknymi, złotymi oczami, mogącymi zawrócić w głowie niejednemu samcowi mego pokroju. - A więc Katarina... - Zacząłem po dłuższej chwili spokoju co było dla suczki tylko ciszą przed burzą. - Ładne imię. - Dodałem prawiąc tym samym najpospolitszy komplement, który jednak nie poruszył twardej jak głaz samicy.
- Daruj sobie. - Odpowiedziała obojętnie jakby zaczęła właśnie czytać mi w myślach, a powiedziała to tak chłodno, że mogłaby tymi słowami mnie nawet zamrozić.
- Niech Ci będzie... Daruję sobie. - Wyszczerzyłem się w jej stronę pokazując moje białe kły na, których końcu były jeszcze brązowawe ślady od krwi mych ofiar, niekoniecznie jeleni i zająców. Można się spodziewać jaką rasę najczęściej tu przerzedzam... Wilki. - Jesteś morderczynią, prawda? - Spytałem by zacząć jakiś normalny temat, bo sądząc po nastawieniu tej anielskiej istoty i jej budowy ciała byłem prawie, że pewny zajmowania przez nią tego stanowiska.
- Tak. A pan Ruddock jest zapewne Dowódcą Asasynów? - Spytała, ale było to raczej kpiące stwierdzenie, podobne jakim obdarzyła mnie Cirilla słysząc mą prośbę. Próbując zamaskować zdumienie skinąłem tylko łbem po czym spojrzałem się na Katarinę wymownie chcąc zakończyć już i tak wyczerpany temat.
- Chcesz się przejść? - Zadałem pytanie zmieniając swe nastawienie, ale samica przewróciła tylko swymi złotymi oczami jakby słyszała to pytanie już milion razy i ja nie jestem pierwszy. - Jesteś nowa, pomyślałem, że mogę Cię trochę oprowadzić. - Dodałem dla jasności by nie wyjść na nachalnego.
- Zresztą, co mi szkodzi? - Odpowiedziała z niechęcią wyraźnie nie zadowolona z mojego towarzystwa, które miało się jeszcze bardziej wydłużyć. Ruszyliśmy więc przed siebie, ale Katarina wciąż zachowywała dystans dwóch metrów jakby bała się, że metr to i tak za dużo.

Katarina?

czwartek, 19 listopada 2015

Od Katariny CD Ruddocka

Odsunęłam się kilkanaście kroków do tyłu, spoglądając na samca. Jego futro było czarne, gdzieniegdzie wyróżniał się biały kolor. Jeszcze ta przesada grzeczność. Meh.
- Katarina. - Odpowiedziałam chłodno. - Widzę, że nie masz nic innego do roboty, prócz zachodnia innych psów od tyłu. Hmm.? - Spojrzałam na niego karcąco, na co ten wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się perfidnie.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. - Dodał po chwili.
- Ugh.. - Mruknęłam niezadowolona. - Jesteś trochę irytujący, wiesz o tym.?
< Ruddock.? >

Od Ruddocka C.D Katariny

Cirilla przeszła bardzo blisko mnie z swym uwodzicielskim uśmiechem na pyszczku, który lekko mnie zaintrygował, bo aż do tego czasu suczka wstrzymywała się z tak śmiałym gestem jak uśmiech. Ja odwzajemniłem ten gest, ale z mniejszym zaangażowaniem, bo nie wypadało mi flirtować z Alfą, którą miałem za wyniosłą i upartą osobę.
- A więc chcesz zostać Dowódcą Asasynów, hm? - Spytała nadal szczerze rozbawiona tym czego żądam. - Udowodnij, że jesteś tego godzien. - Dodała ciszej, ale ja już po sekundzie przygwoździłem ją do ziemi tak by nie mogła wykonać już żadnego ruchu.
- To panience wystarczy? - Zaśmiałem się przytrzymując ją wdychając zapach jej futra, które pachniało teraz słodko, niczym polana pełna kwiatów.
- Nie wypada atakować bezbronnych suczek. - Odparła z podirytowaniem po czym odepchnęła mnie od siebie tak szybko jak zdążyła to powiedzieć.
- Nie wypada odmawiać również zagubionym wędrowcom. - Złapałem ją za słowo, ale ta w odpowiedzi znów się uśmiechnęła jakby wszystko ją we mnie bawiło.
- Ach, Ruddock... Żeby wszyscy byli tak uparci jak ty. Zgoda, zostań tym asasynem.
- Dowódcą Asasynów. - Poprawiłem ją błyskawicznie, ale ta zmierzyła mnie tylko srogim spojrzeniem jakby nie przyzwyczaiła się do tak dokładnej korekty, ale ja chciałem mieć pewność, że osiągnę swój cel w tej, jakże męczącej rozmowie.
- Niech będzie. - Wypaliła, a by podkreślić swą obojętność machnęła łapą pozwalając mi tym samym wyjść z swej jaskini co było chyba najodpowiedniejszym wyjściem z tej sytuacji, która stała się już napięta.
- A więc, miło było poznać, panno Cirillo.
- Nawzajem, messer Ruddock. - Odpowiedziała z niechęcią po czym ruszyła wgłąb jaskini jakby planowała zrobić to już od początku naszej rozmowy. Jednak gdy chciałem odchodzić zatrzymała mnie głośnym warknięciem po czym wynurzyła się z mroku jaskini wraz z małym woreczkiem w pysku. Rzuciła go mi pod łapy po czym przemówiła:
- Masz! - Nie była to może jakaś długa przemowa, ale to co było w worku w pełni mnie zadowoliło. Skinąłem łbem z wdzięcznością, chwyciłem go w pysk i ruszyłem przed siebie wciąż jednak czując na sobie piorunujące spojrzenie Alfy, która chyba nie miała do mnie zaufania. Myślała pewnie, że ucieknę ze swoją zapłatą... Cóż, byłem zbyt głupi by to zrobić. Nie miałem gdzie się podziać, a każdy pies zwykle okazywał się mym najgorszym wrogiem. Sfora była jeszcze mała. Było w niej ledwie trzech członków, a ja czułem, że nikt nie zawita tu na dłużej niż będzie musiał. Przystanąłem nagle z boku by policzyć swą zapłatę więc położyłem woreczek na ziemi i nosem lekko go uchyliłem by móc zobaczyć masę małych, połyskujących w po południowym słońcu kamieni. A jednak Cirilla jest uczciwa! Coś nowego... Znów pochwyciłem woreczek po czym wszedłem w krzaki by stać się jeszcze bardziej niewidocznym, jak zresztą na asasyna przystało. Stanąłem dopiero wtedy gdy usłyszałem pytanie, które najwyraźniej było kierowane do mnie:
- Ktoś tam jest?
Zacząłem klnąć pod nosem, ale mimo wszystko wystawiłem swój łeb ponad krzaki i wtedy to ujrzałem czarną, wilczą postać, która stała do mnie bokiem przemawiając do krzaków naprzeciw siebie. Wyskoczyłem zgrabnie z krzaków lądując obok wadery, która aż odskoczyła w bok przestraszona tym gwałtownym skokiem. Piękna, wilkopodobna napięła mięśnie jakby szykowała się do ataku chociaż doskonale wiedziała, że nie ma szans z psem silniejszym od siebie. Uśmiechnąłem się w jej stronę szyderczo.
- Kim jesteś? - Spytała dość ostro wracając do poprzedniej postawy przekonana, że jestem kolejnym błaznem, który nie będzie miał odwagi zaatakować suczki. To drugie było akurat prawdą.
- Och, gdzie moje maniery?! Accardi. Ruddock Accardi. - Ukłoniłem się jej w przesadnej grzeczności, która została jednak zignorowana.

Katarina?

Od Katariny

Kolejny spokojny dzień, który był przeznaczony na leżakowanie, oraz podziwianie widoków, jakże cudnej sfory. Jaki morderczyni nie miałam nic do roboty, jako Gamma tak samo.. Jedynie czym mogłam się bawić, to dniem i nocą.
- Strażniczka dnia i nocy, brzmi fajnie. - Zaśmiałam się lekko, unosząc łeb ku górze. Z tego co się orietowalam, to pora na słońce... Przymknęłam lekko oczy, sprawiając tym samym, że ksiezyc zniknął, a na jego miejscu pojawiło się słońce. Zadowolona z efektu, podniosłam sie, prostując swój grzbiet. Ruszyłam na spacer, ponieważ uwielbiałam takie wypady, zawsze mogłam się wyciszyć.. Jakoś okiełznać te instynkty.
Zaszłam na łąkę, zasiadają pod drzewem przeciągnęłam się ostatni raz. Już miałam kłaść łeb, jednak za sobą usłyszałam szmer.
< Ktoś.?>

środa, 18 listopada 2015

Samica Gamma - Katairna!

Powitajmy dziś Katerinę (dobrze napisałam? xd)!
Mogę mieć nadzieję, że zostaniesz z nami na długo...




(Więcej w zakładce ,,Suczki")