sobota, 12 grudnia 2015

...

Witam. Ostatnio nie widzę już sensu w dalszym prowadzeniu tego bloga, ponieważ coraz więcej osób, które staram się tu zaprosić sądzą, że owy blog nie różni się niczym od innych. Doszłam w końcu do wniosku, że to prawda, ponieważ jak na razie więcej tu stuprocentowych wilków, niż psów. Cóż, muszę jednak dodać, że blog był tylko... hmm... czymś na próbę. Czymś niechcianym na dłuższy czas. Teraz jednak podeszłam do sprawy z blogami na poważnie i postanowiłam zrobić królestwo z ludźmi. Osobą, które tu dołączyły serdecznie dziękuję i proponuję następujące stanowiska na nowym blogu:

Thunder - Doradca Królewski
Katarina - Dowódca (oprócz głównego)
Melania - Dowódca (oprócz głównego)

Za parę dni podam tu link do niego. Mam nadzieję, że dołączycie C;

czwartek, 3 grudnia 2015

Od Katariny CD Ruddock'a

Ten posmak, metaliczny, a zarazem lepki. Puściłam martwe już zwierzę, które upadło z loskotem na ziemię. Oblizałam dyskretnie pysk, chcąc pozbyć się resztek czerwieni. Usiadłam na ziemi, czekając na Ruddock'a, którego sylwetka zamajaczyła w oddali. Mimo mojego charakteru, posiadam też kulturę osobistą.
Mój towarzysz przyszedł po paru chwilach siadając na przeciw mnie. Spojrzał z apetytem na sarnę.
- Nie gap się na nią, tylko wcinaj. - Zaśmiałam się cicho, wbijając swoje zęby w jej ciało.
- Epfff. - Fuknąl samiec, wykonując ten sam manewr.
Minęło dobre 30 minut, zanim się najedlismy. Taka zdobycz wypełnila nasze żołądki po brzegi. Widziałam, jak samiec odchodzi kilka kroków, by położyć się na ziemi. Przyglądałam mu się chwilę, po czym ruszyłam za nim. Położyłam się obok, dosyć blisko. Czas na odpoczynek.

<Ruddock.?>

Od Thunder'a CD Cirilli

Położyłem się na podłodze.Moje serce coś ucisnęło.Nie wiem co to było... w sumie to wiem.Zapomniałem wspomnieć o jednym, ważnym szczególe w tejże historii.Rozglądnąłem się po pokoju i ruszyłem w stronę okna.Cirilli nie było widać.Jednak po chwili ujrzałem czubki jej uszu.Zabrałem linę i wdrapałem się na parapet po czym przeskoczyłem na dach.Starałem się nie pozrzucać na czyjąś głowę dachówek i  zjechałem po dachu jak po zjeżdżalni.Teraz czas na schodzenie.Zawiązałem linę na gargulcu i zacząłem delikatnie zsuwać się w dół.Jakież były miny innych psów gdy w oknie zobaczyły coś na styl psa czyszczącego okna.
Zwinnie spadłem w krzaki i sprintem ruszyłem w stronę fontanny.Na wpół padnięty padłem przed suczką która spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła ducha.
-C...Ci...Cirill...Nie...Nie powiedziałem...jeszcze...jeszcze jednej rzeczy dotyczącej mojej historii....-wydyszałem po czym podniosłem się.
-A więc mów.-suczka przeniosła swój wzrok na fontannę.
-Więc.......Tym psem.....którego zabiłem......był....brat....mojego...najlepszego przyjaciela-wypowiadając ostatni wyraz tak jakby poczułem się lepiej.-A tak poza tematem to przepraszam za to moje chowanie się pod łóżkiem...
Przez chwilę poczułem takie dziwne ukucie w sercu jakie towarzyszyło mi przy dobrych decyzjach.Spojrzałem na jedną z róż i ujrzałem w niej twarz  Soarina(tak się nazywał).
Szeptał coś do mnie ale mój mózg teraz widział już tylko kwiat.Potrząsnąłem głową i spojrzałem prosto w oczy Ciri.Spojrzałem na chwilę w lustro wody, potem znowu na Ciri a później na ziemię.


<Cynamon OuO>

Od Cirilli do Thunder'a

Kącik mego pyska drgnął lekko, ale na pewno nie był to zbyt przyjazny gest, ponieważ nie pochwalałam takiej tchórzliwości, którą właśnie wykazał się Thunder. Czy miałam powód by wyrzucić go po za tereny sfory? Zabicie kogoś przez przypadek nie jest aż tak ciężkim grzechem, a ja goszczę w swoich progach znacznie gorsze postacie, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Fakt, nie spodziewałam się po Thunderze takiego wyznania, ale i tak starałam się zachować obojętność, chociaż nie znałam takiego poczucia jak wina... Znaczy, nie wina po tym jak się kogoś zabiło. Jeszcze nigdy nie skróciłam komuś życia z ,,byle powodu", bo gdy już zabijałam zasłaniałam się tym, że walczę w obronie własnej lub w obronie rodziny, która teraz przewraca się pewnie w grobach słysząc moje przemyślenia i widząc postępowania.
- Nie jestem sędzią. Nie mam prawa Cię osądzać, a tym bardziej wyrzucać za czyn, którego nie widziałam na własne oczy. - Powiedziałam twardo, ale z nutą łagodności w tonie, która pozwoliła Ice wyślizgnąć się spod łóżka i znów zająć miejsce przede mną. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale ja już po paru minutach wymknęłam się z komnaty dążąc ku zamkowemu ogrodowi w, którym szukałam schronienia w podobnych sytuacjach jak ta. Przechodząc przez ogromną salę starałam się unikać spojrzeń posępnych portretów, których nocny widok był wręcz przerażający. W szczególności mych pradziadów, którzy patrzyli się na mnie z szczególnym chłodem w martwych spojrzeniach. W końcu dobiegłam do wyjścia i posuwając niepewnie duże wrota do przodu wstąpiłam do dużego ogrodu, który wyglądał teraz jak pogrążony w wiecznym śnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc róże, które rosły obok fontanny niemalże ją oplatając. Westchnęłam spokojnie wiedząc, że nikt po za mną tu nie wejdzie. Usiadłam więc pod jednym z nielicznych drzew, chociaż teraz nie widziałam już sensu przychodzenia w to miejsce, a w szczególności o tej porze. Cieszyłam się jednak, że mogę odpocząć od wszelkiego towarzystwa, od błagalnych spojrzeń Abbasa i krytyki otaczających mnie stworzeń.

Thunder?

Od Ruddock'a C.D Katariny

W głębi duszy nie liczyłem na jakieś specjalnie udane łowy, ponieważ ostatnio większość stad przemieszcza się w stronę terenów obcej watahy za, którą szczerze nie przepadam... Podobnie jak za wszystkimi, żywymi stworzeniami z, którymi stoczyłem w przeszłości bój. Blizny, które nosiłem jak ordery, mogły tylko zaświadczyć o licznych walkach, które stoczyłem właśnie z wilkami. Katarina dość niepewnie wyrównała do mnie jakby obawiała się, że moja bliższa obecność może zabić. Sam nie mogę temu zaprzeczyć. Po przejściu wąskiej, leśnej drogi doszliśmy w końcu na jakąś rozległą łąkę, która była chyba już jedyną nadzieją... Gdzieś w oddali udało nam się zauważyć majaczące sylwetki rosłego jelenia, który zapewne odłączył się od swego stada lub nie nadążał za nim z powodu niesprawnej, tylnej części swego ciała, którą niemal za sobą ciągnął. Katarina bez większego namysłu ruszyła przed siebie, a zwierz, który w porę ją zauważył zaczął kuśtykać przed siebie, chociaż doskonale wiedział, że niebawem przegra tą walkę. Rzuciłem się za swą towarzyszką z łagodnego pagórka mogąc obserwować jak samica rzuca się na jelenia, który posłusznie upadł na ziemię wierzgając przez parę sekund by spowolnić swoją śmierć. Katarinie udało się jednak uchwycić kłami jego szyi z, której już po chwili wytrysnęła obficie krew. Ja stanąłem z boku przyglądając się całej akcji z chłodną obojętnością, chociaż widok czerwonej cieczy był obrzydliwy, podobnie jak ten stalowy swąd który roztaczała dookoła.

Katarina?

Od Thunder'a CD Cirilli

Spojrzałem na suczkę błagalnym wzrokiem , żeby tylko nie kazała mi mówić o mojej historii.
Jednak już czas, by znała prawdę.Serce zaczęło mi jakby szybciej bić .Chyba jestem gotowy.
-To może zacznę od rodziny z wplątaną historią historii-przełknąłem ślinę i zacząłem mówić-No więc.Moja rodzina nie była zbyt liczna.Składała się ze mnie, rodziców i moich dwóch sióstr.Nie zbyt lubię o tym wspominać ale wygonili mnie z niej ponieważ odziedziczyłem tę"moc". Rok przede mną wydalili jeszcze moją starszą siostrę-Albę.No i gdy tak podróżowałem sam natrafiłem na psi zaprzęg.No i...siedziałem tam kilka miesięcy aż do pewnego dnia.Wieźliśmy akurat żywność.Wtedy wywaliłem się na kamieniu...i...niechcący zabiłem jednego z psów...-Cały czas myślałem o jednym:Oby mnie tylko nie uznała za mordercę...-No i chcieli mnie powiesić na drzewie ale tego nie zrobili.Zostawili mnie przywiązanego do drzewa.Spędziłem tak 5 dni po czym, moja wilcza przyjaciółka mnie uwolniła.Postanowiłem uciec no i znalazłem się tutaj.-Starałem się mówić cicho ale jednak echo w pomieszczeniu dawało uczucie wręcz krzyku.Suczka stała i nic nie robiła.Wreszcie coś we mnie " pękło".Poczułem się tak, jakby wyrzuciła mnie ze sfory.
-Proszę tylko nie uznaj mnie za mordercę-krzyknąłem po czym schowałem się pod łóżkiem.
Już wiedziałem(prawie) co się wydarzy...

<Ciri?>

środa, 2 grudnia 2015

Od Cirilli C.D Thunder'a

Nie rozumiałam go... Nie wiem czy to mój rozum był za mały by pojąć jego słowa czy to wyobraźnia w, której wciąż gościły wizerunki mych najbliższych, których utraciłam była powodem tego zdumienia. Nie wyobrażałabym sobie spalenia portretów rodziny, które zdobiły stuletnie i przepiękne sale mojego zamku. Każdy malunek, przepięknie podpisany przedstawiał każdego z Riannon'ów, prócz mnie, bo utalentowany malarz, który wykonał te obrazy zakończył swój żywot jeszcze przed śmiercią mej rodziny. Ponoć wdał się w bójkę z nieodpowiednim stworzeniem...
- Nie rozumiem Cię... - Zaczęłam niepewnie słysząc coraz głośniejsze trzaskanie ognia, które stawało się powoli dość irytujące. Po paru sekundach odsunęłam się lekko do tyłu, bo miałam wrażenie, że Thunder przekroczył już możliwą granicę, a ten stanął posłusznie wiedząc, że z każdym kolejnym krokiem ja będę się cofać. Powoli zaczęłam dochodzić do tego o co chodziło samcowi, ale nadal nie było to dla mnie do końca jasne... Nie miałabym siły spalić z obojętnością zdjęć swych bliskich, bo bałabym się, że zapomnę jak wyglądali, jak się uśmiechali lub ich ton głosu, który wciąż dźwięczał mi w uszach gdy patrzyłam na ich portrety. Jeszcze raz przeniosłam wzrok na ogień, który strawił już zdjęcia nie pozostawiając już nic...
- Opowiedz mi trochę o nich. - Zaczęłam dość niepewnie i cicho jakbym mówiła sama do siebie.
- Proszę?
- No... Jacy oni byli? Jak się zachowywali? Jak... Jak ich straciłeś? I czemu nie chcesz mi powiedzieć jak tu dotarłeś...? - Te pytanie było i może zbyt śmiałe, ale ja czułam, że Thunder nie będzie się gniewał. Przez ledwie dzień zdołałam wywnioskować, że jesteśmy nawet podobni, ale nadal zachowywałam pewnego rodzaju dystans by nie wyjść na nachalną.

Thunder?